Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gorzałt Administrator
|
Wysłany:
Wto 11:30, 17 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 58 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Inowrocław Płeć: Mężczyzna
|
Sędzia: Niniejszym skazuje tego maga na wieczne wygnanie do Kolonii karnej. - Odłożył zwój. - W związku z powstałą tu barierą zostanie wrzucony bez opieki, której mu nie potrzeba. - Chrząknął - Wyrok zostanie wykonany TERAZ!
Gorzałt przełknął ślinę. Tuż przed tym kiedy stracił grunt pod nogami. Kiedy przeszedł, a właściwie przeleciał, przez barierę poczuł ogrom magicznej energii. Wpadł do pobliskiego stawu słysząc za sobą śmiechy.
Mag: A teraz słuchaj! Zaniesiesz ten list - wyciągnął zwój - do magów. Musimy pertraktować z nimi. Jeżeli to zrobisz może trafi ci się jakaś pozycja wśród nich. Na przykład będziesz czyścił ich buty - zaśmiał się i zawtórowały my śmiechy strażników. Rzucił zwój w kierunku Gorzałta. - IDŹ!
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
Czajnik Redaktor
|
Wysłany:
Wto 13:16, 17 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Czajnik napiął łuk i trzymał Roda cały czas na celowniku.
- Widzę, że bunt okazał się porażką, "przyjacielu". Przynajmniej nie dla wszystkich, z tego co widzę. Powiedz mi zatem, co się stało w zamku, zanim Cię zabiję.
Rod: Mylisz się, oceniając mnie tylko po stroju. Bunt się powiódł, paladynów już nie ma, a na zamku rządzą skazańcy. A ten strój wziąłem z jednego z ciał zabitych knechtów. A teraz możesz spokojnie opuścić łuk.
Czajnik popatrzył przez chwilę na Roda swym głębokim spojrzeniem, po czym opuścił łuk.
- Opowiedz mi dokładnie co się stało.
Rod i Czajnik ruszyli na zachód, rozmawiając. Rod opowiedział Nordmarczykowi, co dokładnie wydarzyło się w zamku, skąd się wzięła bariera, jak Gomez doszedł do władzy, o magnatach i magach. Czajnik słuchał z zaciekawieniem. Wreszcie doszli do przejścia między skałami i doszli do małej chaty.
Rod: No, no, nieźle się tu urządziłeś. Jesteś panem sam dla siebie.
- Wierz mi, nie zamierzam wracać do zamku tylko po to, żeby zacząć harować dla Gomeza.
Rod: Mógłbym go przekonać do tego, żeby przyłączył Cię w szeregi Cieni. Jesteś świetnym wojownikiem i myśliwym, no i masz łeb na karku.
- Dzięki, za propozycję, ale wolę zostać tutaj. Sporo tu zwierzyny, dzikich bestii też nie brakuje no i jestem wolny, jak sam to stwierdziłeś. Póki co jestem zajęty eksploracją tych terenów. Tam wyżej jest spore jezioro i ogromna jaskinia, nie byłem jeszcze dalej, ale widziałem w oddali grań, która musi gdzieś prowadzić.
Rod: A co będzie kiedy ktoś z zamku Cię tutaj znajdzie?
- Cóż w takim wypadku dam im posmakować tego.
Czajnik szybkim ruchem wyciągnął z pochwy swój szeroki miecz i zamachnął się nim kilka razy, po czym schował go z powrotem.
- Hej, przyjacielu, masz jeszcze trochę czasu?
Rod: Jasne.
- Zostaniesz na jakąś przekąskę? Kiedy się na Ciebie napatoczyłem szedłem zapolować na ścierwojady. Dwa leżą upolowane o tam, w rogu. Zaraz je przyrządzę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Rod Redaktor
|
Wysłany:
Śro 18:04, 18 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
- To miejsce ma specyficzny klimat - powiedział żując kawałek przypieczonego mięsa.
Czajnik: - Faktycznie. Byłeś na południu Doliny?
- Posłano tam paru ludzi. Nie wrócili. Pierwszej nocy słyszałem jakby róg.
Czajnik: - Róg? Jak on brzmiał?
- Brzmiał jakby... dziko. Potępieńczo.
Czajnik: - Hm... To nie wróży nic dobrego - mruknął w zadumie. - Rzucę kiedyś okiem na tereny wśród gór.
- Mógłbym pójść z Tobą.
Czajnik: - Co dwa miecze to nie jeden. Przyjdź kiedy będziesz gotów.
- Zjawię się z pewnością. Zapada zmierzch. Muszę już iść.
Rod wstał, podziękował za wspólny posiłek i ruszył w drogę powrotną do obozu. Wkrótce zaczęło się ściemniać. Nagle usłyszał wściekłe warczenie i ujrzał dziesiątki święcących ślepi wpatrujących się w niego z osnutego ciemnością pagórka. Capnął leżącą na ziemi lagę. Jedno ze stworzeń, jakby czekając na sygnał, rzuciło się na Roda. Cień odczekał chwilę i rąbnął z całej siły wilkopodobną bestię w łeb. Szybko doskoczył do ogłuszonego zwierza i skręcił jej szyję. Już widział następną bestię zmierzającą w jego kierunku. Gdy zwierz przeskoczył nad głazem, zawył i padł na ziemię. Z boku wystawała strzała. Wtem rozległ się dźwięk rogu, który Rod słyszał już wcześniej. Wataha wycofała się a z mroku wyszedł Czajnik nie opuszczając łuku.
Czajnik: - Gdzie wargi tam i orkowie. Obawiam się, że moje podejrzenia okazały się słuszne.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Curt Moderator / Redaktor
|
Wysłany:
Czw 17:31, 19 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Sine Płeć: Mężczyzna
|
Curt nadal biegł. Psy orków postanowiły odpuścić i zawróciły. Po chwili ork również zawrócił i Curt miał chwilę wytchnienia. Usiadł na dużym kamieniu i oddychał głęboko. W skroniach pulsowała mu krew. Ale pamiętał, że często musiał uciekać dużo szybciej, kiedy natknął się na trolla albo dużą grupę schratów. Kolonia była bardzo niebezpiecznym miejscem. Wszędzie czaiło się coś, co najchętniej pożarło by samotnego wędrowca. Gdy Curt już odpoczął wstał i rozejrzał się. Ciemności zupełnie zalały krainę. Dokoła ciemność. W oddali majaczyło jedynie malutkie światełko. Jednak wolał tam nie iść. Gdy uciekał musiał zboczyć z trasy do zamku. Potem nie było już okazji żeby tam wrócić. Gdy dolinę spowiła ciemność, wielkiego majestatycznego budynku nie było widać.
Nagle coś zauważył. Migające mu przed oczami światło wyglądało dużo przyjaźniej, a z tamtego miejsca dochodziły miłe zapachy. Ruszył w drogę. Po kilku minutach psychicznej walki z samym sobą i oglądaniu się, czy nie ma niczego za plecami dotarł do małej chaty. Wyglądała na nowo zbudowaną. W garnku gotowały się resztki mięsa ścierwojada, a na ziemi leżało kilka niedawno wyprawionych skór.
- Niezła robota... - mruknął - Całkiem tu miło...
Wtem coś stuknęło mu za plecami. Momentalnie wyjął broń. Za późno. Zdążył jedynie mocno rzucić metalowym drągiem, potem dostał czymś ciężkim w głowę i wszystko spowiła ciemność...
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Korzeń Przechrzczony
|
Wysłany:
Czw 20:00, 19 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 38 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Myrtana Płeć: Mężczyzna
|
Posłaniec: Panie, mam wiadomość z Myrtany.
Gomez: Mów więc!
Posłaniec: Otóż z tej wiadomości, jaką nam przysłano, wynika iż Król Rhobar...
Gomez: Szybciej! Mam wiele spraw na głowie.
Posłaniec: Dobrze. Przyślą nam nowych więźniów.
Gomez: To wszystko?
Posłaniec: Nie do końca. Z tych więźniów jest ktoś, na kogo będziemy musieli uważać.
Gomez: Kto?
Posłaniec: Niejaki Korzeń.
Cała sala zamilkła. Gomez zbladł i to bardzo. Wyglądało to tak, że za chwilę wybuchnie. Tak jednak się nie stało. W pewnej chwili krzyknął:
Gomez: - Wyjść! Kruk, ty zostajesz.
Wszyscy wyszli z przerażeniem na twarzach. Wszyscy wiedzieli dokładnie kim był Korzeń.
Kruk: Tak panie?
Gomez: Dopilnuj by tego sukinsyna dopilnowało 10 uzbrojonych po zęby strażników.
Kruk: Panie... ale to czy aby nie za dużo, na tego człowieka? Rozumiem, że nie ma dobrej opinii ale 6 ludzi wystar...
Gomez: Cicho! Ja tu wydaję rozkazy nie ty! Znam jego możliwości. Raz uciekł z więzienia w Gothcie. Pilnowało go tuzin paladynów. Zabił 3, reszta została ranna.
Kruk wyszedł z krzywą miną. Przed budynkiem stali wszyscy wypędzeni z sali. W końcu jeden przerwał tą chwilę ciszy.
Thorus: I co?
Kruk: I gówno! Gomez nie jest zadowolony.
Thorus: Co robimy?
Kruk: Zwołaj 10 strażników. Niech będą uzbrojeni po zęby. Nie można dopuścić by on uciekł. Bo to by oznaczało śmierć wielu osób. Postaraj się a nagroda cię nie ominie.
Thorus: Zrobi się.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Korzeń dnia Czw 20:01, 19 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
Geralf Moderator ds. technicznych
|
Wysłany:
Czw 21:22, 19 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 49 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zdalekohenhen Płeć: Mężczyzna
|
Geralf się obudził. Właśnie zaczynało świtać. Złodziej zeskoczył z prowizorycznego posłania i poszedł w pierwszym lepszym kierunku. Droga była bardzo spokojna i to odpowiadało mu najbardziej. Nie musiał się zbytnio męczyć. Jedynym co go zaatakowało było stworzenie podobne do wilka, tyle że miało ono czarną sierść i dziwne, czerwone ślepia. Geralfowi ufało się pokonać bestię. Gdy tylko chwilę odpoczął po ciągłym skakaniu w tę i nazad przed pazurami i kłami bestii, rozciął jej brzuch i zdjął skórę. Miał już iść dalej, ale pomyślał że porządne mięso nie powinno się zmarnować. Wrócił do zwierza i odciął co lepsze kąski. Ze skóry zrobił prowizoryczną torbę w którą wrzucił mięso i poszedł dalej.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Rod Redaktor
|
Wysłany:
Czw 21:32, 19 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Rod z obojętnością na twarzy odrzucił drewnianą lagę, którą właśnie zdzielił intruza. Zza chaty wyszedł Czajnik z łukiem.
Czajnik: - Kto to?
- Do złudzenia przypomina ogłuszonego skazańca.
Czajnik: - Ha, w innych okolicznościach z pewnością by mnie to rozśmieszyło - powiedział. - Wydaje mi się, że skądś go znam. Nie pamiętam jednak skąd... Lepiej będzie jeśli go zwiążemy - dodał obserwując leżącego na ziemi nieznajomego.
Już po chwili "niezapowiedziany gość" leżał związany pod ścianą chaty. Cień i myśliwy wrócili do ogniska.
- Król podobno rozpoczął negocjacje. Zależy mu na rudzie bardziej niż na własnym tronie. Gomez zaprzągł już dziesiątki skazańców do pracy. W zamian za rudę, obóz ma regularnie otrzymywać żywność i surowce.
Czajnik: - Tutejsze ziemie nie nadają się do uprawy roli. A chleb by się przydał.
Rod i Czajnik nie wiedzieli, że intruz już oprzytomniał i słuchał jednym uchem ich rozmowy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Curt Moderator / Redaktor
|
Wysłany:
Pią 13:49, 20 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Góry Sine Płeć: Mężczyzna
|
Rod: - Widzę, że już się obudziłeś. Nieładnie tak podsłuchiwać.
Curt mrugnął dwa razy i uśmiechnął się wilczo.
- Ładnie mnie zdzieliłeś.
Rod: - Masz szczęście, że nie dostałeś czymś cięższym, że nie dostałeś strzałą w plecy od mojego kompana.
Wtem do rozmowy wtrącił się milczący dotąd drugi mężczyzna.
Czajnik: - Czekaj, czekaj... Ja cię znam.
Curt popatrzył na niego szeroko otwartymi oczyma.
- Przecież ty jesteś Czajnik...! Pracowaliśmy razem w kopalni. To ty uratowałeś mnie przed pełzaczami!
Czajnik: - Jasne! Cholera, jak mogłem nie zauważyć.
- Może byście mnie rozwiązali? To nie jest zbyt przyjemna pozycja
Rod popatrzył na myśliwego. Ten skinął głową. Mężczyzna w ciemnoszkarłatnym stroju podszedł do niego i jednym, pewnym cięciem noża rozerwał mu więzy.
- Od razu lepiej - rzekł rozprostowując ręce - Gdzie jest moja broń?
Czajnik rzucił mu lśniący drąg.
Czajnik: - Dość nieudolnie nim rzuciłeś.
- No cóż, ratowałem się jak mogłem.
Rod i Czajnik uśmiechnęli się do niego.
Rod: - Mógłbym wiedzieć, czemu wkradłeś się do mojej chaty?
- Ech... Czajnik, pamiętasz Geralfa?
Czajnik: - Jasne.
- Uciekliśmy razem z kopalni kiedy strop zaczął się walić. Ukryliśmy się niedaleko rzeki pod dużym dębem. Nie wiedząc co robić, zostaliśmy tam trochę czasu. Byłem jednak zaniepokojony tą dziwną poświatą bijącą z nieba i ruszyłem na zwiady. Trafiłem chyba na terytorium orków...
Rod: - Byliśmy w pobliżu.
- Nie widziałem was tam - stwierdził - W każdym razie trafiłem na watahę wielkich kudłatych orkowych psów wraz z ich panem na czele. Nie miałem szans z nimi wszystkimi więc zacząłem uciekać. Nie będę wam opisywał całej ucieczki. Ważne, że gdy zapadł zmrok zabłądziłem i trafiłem tutaj, a potem dostałem w łeb. To wszystko.
Czajnik: - No cóż, chyba musimy ci uwierzyć.
- Mam nadzieję.
Zapadła cisza. Pierwszy odezwał się Czajnik.
Czajnik: - Aha, poznajcie się. Curt to jest Rod. Rod to jest Curt.
Oboje podali sobie ręce. Rod uczynił trochę nieufnie, ale już dużo pewniej niż przy ich pierwszym spotkaniu.
Czajnik: - Więc, na czym skończyliśmy?
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Korzeń Przechrzczony
|
Wysłany:
Pią 22:54, 20 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 38 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Myrtana Płeć: Mężczyzna
|
Thorus i strażnicy już czekali na transport więźniów. Wiedzieli jaką mogą być konsekwencje jeżeli Korzeń im ucieknie. Przed wyładunkiem Thorus przypomniał ekipie co mają robić.
Thorus: Bloodwyn, Garry, gdy tylko zrzucą nam tu tego obwiesia, skujcie go. Osobiście tego dopilnuję. Resztą zajmiemy się w następnej kolejności. Zrozumiano?
Garry: A jak nam się wyrwie?-powiedział z drżącym tonie w głosie.
Thorus: Ty sobie jaja robisz?! Żeby dwóch uzbrojonych po zębów strażników nie dało sobie radę z byle bandytą?
Garry: Gomez sam mówił by z 10 pilnowało. Nie powinno być nas więcej?
Thorus: Ja tu teraz dowodzę, nie Gomez! Masz wypełnić swoje rozkazy albo powrócisz do kopalni jako kopacz.
Garry: Spokojnie, szefie...
Garry był początkującym strażnikiem. Był pełen obaw gdyż była to jego pierwsza poważna misja.
Thorus: Oho! O wilku mowa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Geralf Moderator ds. technicznych
|
Wysłany:
Sob 21:11, 21 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 49 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zdalekohenhen Płeć: Mężczyzna
|
Geralf szedł przed siebie. Nie bardzo go ciekawiło w którym kierunku idzie. Doszedł do jakiejś skałki. Pod nią była droga, ale złodziej był już znudzony ciągłym marszem i postanowił zatrzymać się na krótki odpoczynek. Oparł się o drzewo i patrzył w niebo na dziwną "powłokę" je poszywającą. Zauważył też że owa bariera kończyła się tuż obok niego. Nagle usłyszał czyjąś rozmowę.
Thorus: - Bloodwyn, Garry, gdy tylko zrzucą nam tu tego obwiesia, skujcie go. Osobiście tego dopilnuję. Resztą zajmiemy się w następnej kolejności. Zrozumiano?
Garry: - A jak nam się wyrwie? -Powiedział jak by miał zaraz uciec gdzie pieprz rośnie.
Thorus: - Ty sobie jaja robisz?! Żeby dwóch uzbrojonych po zębów strażników nie dało sobie radę z byle bandytą?
Garry: - Gomez sam mówił by z 10 pilnowało. Nie powinno być nas więcej?
Thorus: - Ja tu teraz dowodzę, nie Gomez! Masz wypełnić swoje rozkazy albo powrócisz do kopalni jako kopacz.
Garry: - Spokojnie, szefie...
Thorus: - Oho! O wilku mowa.
Geralf podszedł do krawędzi skałki i zaczął się uważnie przyglądać całemu zajściu. Zobaczył że jacyś ludzie weszli przez barierę. Złodziej spojrzał na twarz człowieka na którego skoczyło dwóch strażników zwanych Garrym i Bloodwynem. Skrępowali mu ręce z tyłu i bardzo ciasno związali je sznurem. Następnie związali mu łydki krótkim sznurkiem żeby nie mógł uciekać.
Bloodwyn: - Gotowe szefie. On już nigdzie nie ucieknie.
Thorus: - Świetnie chłopcy. - W między czasie reszta więźniów była wprowadzana w tutejsze zwyczaje przez jakiegoś "ważnego" żołnierza. Gdy tylko skrępowany więzień został doprowadzony przed szefa wyprawy wszyscy ucichli.
Thorus: - No więc nasz sławny morderca zawitał w naszych progach. Posłuchaj łachudro. Teraz jesteś nikim. Nie ważne że poza barierą każdy cię znał. Tu jesteś tylko jednym z wielu. Lecz i tak chciałbym usłyszeć, przez co stałeś się taki sławny.
Więzień: - ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Korzeń Przechrzczony
|
Wysłany:
Nie 12:43, 22 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 38 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Myrtana Płeć: Mężczyzna
|
Thorus: Lepiej odpowiedz, jak się nazywasz.
Morderca nie odpowiedział.
Thorus: Pytałem jak się nazywasz?!
- Korzeń.
Thorus: Mogłem się spodziewać takiego głupiego imienia po mordercy. Pewnie i matkę pijaczkę miałeś. Dobra, czemu zabijałeś?
Więzień znów nic nie odpowiedział.
Thorus: Pytałem się do jasnej cholery czemu zabijasz!
- A gówno cię to obchodzi.
Thorusowi puściły nerwy. Kazał Garry'emu i Bloodwynowi puścić go. Walnął bandytę pięścią prosto w nos co doprowadziło do jego złamania. Więzień padł na ziemię. Kopnął leżącego jeszcze dwa razy w brzuch. Korzeń pluł krwią, a mimo to nie chciał mówić. Thorus już nie mógł się powstrzymać, wyjął miecz i już próbował poderżnąć mu gardło, lecz Bloodwyn powstrzymał go. Przypomniał mu o nagrodzie jaką go czeka, gdy przyniesie bandytę do Gomeza. Dowódca strażników uspokoił się. Schował miecz do pochwy i szedł dalej mówiąc:
Thorus: Ponawiam pytanie. Czemu zabijasz?
- Bo mnie wkurza dzisiejsza polityka - powiedział dysząc.
Thorus: A co dokładnie? Ja mam ją głęboko gdzieś.
- Ty tak bo jesteś dowódcą straży. Masz wysokie miejsce w społeczeństwie. Niestety niektórzy nie. Przez wywyższanie się, tacy ludzie jak ja, przez takich jak ty są złodziejami, mordercami i bandytami.
Thorus: Rhobar dobrze zrobił wysyłając was tutaj i zabijając takich jak ty, chociaż o dziwo ciebie oszczędził. Ale nie o tym chcę z tobą rozmawiać. Następne pytanie: jak cię znaleźli, czy to była nieudana próba zabójstwa? Czy cię znaleźli w jakiejś zawalonej chacie?
- Złapali mnie podczas zamachu na Rhobara. Niestety nieudanego. Więcej nie powiem.
Thorus: I nie musisz. To mi wystarczy. Resztę opowiesz przed Gomezem. Zresztą macie parę spraw do obgadania.
Słysząc to Geralf zszedł ze skałki i ruszył za strażnikami.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Geralf Moderator ds. technicznych
|
Wysłany:
Nie 13:18, 22 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 49 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zdalekohenhen Płeć: Mężczyzna
|
Geralf szedł cicho za strażnikami. Większa grupa więźniów szła z przodu pilnowana przez około dziesięciu strażników. Korzeń był pilnowany tylko przez trzech, a mianowicie Garrego, Bloodwyna i Thorusa.
Thorus: - Hej ty!
Strażnik: - Ja!?
Thorus: - Nie, twoja matka! Chodź no tu! Będziesz pilnował tyłów.
Strażnik: - Tak jest!
Strażnik poszedł posłusznie na tyły. Geralf wciąż myślał skąd on znał to imię. Korzeń. Korzeń. Coś mu zaczynało świtać. Złodziej zauważył że strażnik idący z tyłu zaszedł chwilę w krzaki, a złodziej poszedł za nim. Gdy tylko strażnik skończył, został on dźgnięty sztyletem prostą w skroń. Strażnik padł martwy na ziemie. Geralf przebrał się w jego ciuchy i nie zapomniał o sakiewce. Wrócił szybko za Korzenia i dalej zastanawiał się skąd znał to imię. "Już wiem! Przecież kiedyś z nim pracowałem!" Złodziej zbliżył się do mordercy i szybkim ruchem sztyletu rozciął sznur na nadgarstkach.
- Nie ruszaj rękami - wyszeptał. - Zaraz rozetnę ten sznur na nogach.
Geralf schylił się i w jednej sekundzie rozciął powróz krępujący nogi mordercy.
- Trzymaj miecz. Tylko tak żeby strażnicy nie widzieli.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Gorzałt Administrator
|
Wysłany:
Nie 15:40, 22 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 58 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Inowrocław Płeć: Mężczyzna
|
Gorzałt po opuszczeniu miejsca przeładunku spotkał po drodze wiele ludzi których ignorował. Miał znaleźć zamek. Chciał się poczuć bezpiecznie i zyskać na siłach. Od jakiegoś czasu widział zamek na bliskiej północy. Przed nim stało dwóch... skazańców pilnujących wejścia do zamku. Gorzałtowi się to nie spodobało.
Strażnik 1: Czego tu?
Strażnik 2: Hehe, dobre, czego. Hehe
- Przyszedłem z listem dla niejakiego przywódcy skazańców...
Strażnik 1: Patrz! Kolejny się znalazł. Z czym przychodzisz?
- Nie wiem. Zwój zapieczętowany. Mogę przejść?
Strażnik 1: Właź. Tylko pamiętaj. Mamy broń!
Kiedy podszedł do bramy głównego zamku nawiązał się kolejny dialog, po czym jednak go przepuścili.
Spotkał człowieka w bogatym ubraniu.
Kruk: Co Cię sprowadza do Gomeza?
- Mam list...
Kruk: CHOLERA! Znowu?
- Em.. no tak...
Kruk: Dobra, idź do Gomeza. Siedzi w głównej sali.
Po zobaczeniu zbroi kruka pomyślał sobie, że nie ma bogatszych ubrań. Mylił się. Uświadomił sobie to patrząc na Gomeza...
Gomez: CZEGO DO CHOLERY?
- Mam list i...
Gomez: JAKI ZNÓW LIST?!
Zanim Gorzałt zdążył cokolwiek powiedzieć Gomez wyrwał mu zwój z ręki i zaczął czytać fragmentami na głos.
Gomez: "W imieniu jego wysokości... Ze zwojem przyjdzie mag skazaniec. Został pozbawiony na dłuższy czas magii eliksirem otumaniającym... Został wrzucony za...
Magnat zbladł a potem wrzasnął:
Gomez: WYPĘDZIĆ TEGO CZARCIEGO BĘKARTA STĄD BYLE SZYBKO.
Potem działo się już szybko. Ostatni rzut oka na salę główną. Przejście przez prowizoryczną jadalnię. Targanie po piasku dziedzińca i zewnętrznego pierścienia. Wywrót na ziemi blisko bramy głównej.
Strażnik: I NIE WRACAJ!
Tymczasem jeszcze w sali wrzało.
Gomez: Sprawa wygląda w miarę ciekawie.
Kruk: Cóż jest dalej w tym zwoju?
Gomez: To był czarnoksiężnik. Dopilnujcie, żeby nikt się o nim nie dowiedział. A szczególnie magowie...
Kruk: Dobrze. A co w tym takiego ciekawego?
Gomez: Włącznie z informacjami dotyczącymi skazańca Król złożył nam propozycje. - zaczął dyktować - "W zamian za magiczną rudę w kopalniach oferujemy wam jedzenie, wyposażenie i wszystko inne czego zażądacie..." - uśmiechnął się perfidnie.
Kruk: Czyli znowu mamy pracować w kopalniach?
Gomez: Bez obawy... nie my... - znów okropny uśmiech zagościł mu na twarzy - Mają zsyłać dodatkowo więźniów których już paru dostaliśmy. Rozumiem strategię króla. Mądrze wybrał.
Kruk: Czyli w sumie za nic, bo nie my będziemy pracować w kopalni, będziemy otrzymywać surowce?
Gomez: Dokładnie.
Gorzałt zdążył się otrzepać z brudu i splunąć na ziemie przy zamku. Udał się daleko na północ.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Korzeń Przechrzczony
|
Wysłany:
Nie 15:40, 22 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 38 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Myrtana Płeć: Mężczyzna
|
Thorus: Co tam się z tyłu dzieje?! O w mordę… Zabić ich!
Strażnicy ruszyli na bandytów. Kiedy byli już blisko, Korzeń i Geralf odskoczyli mocno na boki. Korzeń na lewo, Geralf na prawo. Podczas tego manewru, jeden ze strażników był tak blisko złodzieja, że ten dźgnął go sztyletem w bok. Bandyta przez chwilę przypatrzył się złodziejowi. Przypomniał sobie jego imię oraz kiedy i gdzie z nim pracował. Przypomniało mu się również ,że jest on winny mu 100 sztuk złota. Ale o długach dalej nie myślał. Nie dość że był w niezręcznej sytuacji to jeszcze jest szansa dzięki Geralfowi, na uratowanie się przed spotkaniem z Gomezem i wizyta w kopalni. Ocknął się wreszcie. Zobaczył, że biegnie na niego Garry z mieczem w ręku. Zamachnął się lecz Korzeń wykonał unik i wbił mu miecz w żebra. Thorus w tym samym momencie rzucił się na złodzieja uderzając szybko mieczem, lecz nie mógł on trafić złodzieja gdyż był on zbyt zwinny. W końcu Geralf i Korzeń podjęli decyzję o ucieczce. Oboje mieli mało sił a ucieczka w tej sytuacji była lepszą decyzją niż walka ze strażnikami.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Rod Redaktor
|
Wysłany:
Pon 17:17, 23 Mar 2009 |
|
|
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Rod wrócił do obozu następnego dnia o świcie. Odebrał swoją broń od Stone'a. Był pod wrażeniem jego kowalskich umiejętności. Miecz był ostry jak brzytwa i dobrze wyważony. Usatysfakcjonowany Cień podziwiając swą broń niczym dziecko nową zabawkę, ruszył do zewnętrznego pierścienia obozu. Siadł na ławce przed swoją chatą i pogrążył się w błogim nieróbstwie. Nie zdążył porządnie usnąć gdy z drzemki wyrwał go zgrzyt kołowrotów. Bramą północną wkroczył Thorus ze swoimi ludźmi. Niektórzy trzymali się za boki a z nogawek spodni ciekła im krew. Sam dowódca strażników był zły niczym rozjuszony krwiopijca. Wydawał mnóstwo rozkazów. Rannych zaprowadzono do lazaretu w zamku. Thorus podszedł do Roda.
Thorus: - Zbierz tuzin najlepszych zwiadowców, łowców i myśliwych wśród Cieni.
- Po co?
Thorus: - Po prostu ich zbierz - warknął.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|